Jak kupić samochód

Kupno samochodu nie jest sprawą prostą. Zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia z autem używanym, a od takiego zazwyczaj zaczynamy naszą przygodę motoryzacyjną. Chociaż nie ma jednej, zawsze działającej recepty na taki zakup, postaramy się udzielić paru przydatnych rad i podpowiedzieć kilka sztuczek, które pozwolą nam nie kupić "kota w worku" i w pełni cieszyć się z naszego nowego samochodu.

Pierwszy etap zakupu zaczynamy jeszcze w domu. I nie mamy tu na myśli bynajmniej przeglądanie serwisów aukcyjnych (na to przyjdzie czas), lecz określenie budżetu na zakup. Pamiętajmy, że poza ceną samego auta doliczyć będziemy musieli ubezpieczenie, przegląd, opłatę za rejestrację, nie konieczne, acz zalecane, wymienienie wszystkich płynów itp. Dopiero po oszacowaniu wszystkich kosztów "dodatkowych" i odjęciu tej kwoty od uzbieranych przez nas pieniędzy udajmy się na poszukiwania nowego samochodu.

Gdzie szukać? Przede wszystkim w komisach znajdujących się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, portalach aukcyjnych i ogłoszeniach w gazetach. Od razu jednak możemy wykreślić z naszego pola zainteresowania wszelkie "super okazje" i "niewiarygodne ceny". Jeżeli cena samochodu wydaje się zdecydowanie niższa niż powinna, to pewnie tak jest i to z jakiegoś powodu. Może być to wątpliwa przeszłość samochodu, auto które "już za trzy dni będzie w Polsce, wystarczy wpłacić zaliczkę", po której nie zobaczymy ani pojazdu ani naszych pieniędzy, a w skrajnych przypadkach nawet auto pochodzące z kradzieży. Szukajmy dobrych cen, ale nie niewiarygodnych.

Jeżeli już wybierzemy jakąś ofertę i zdecydujemy się obejrzeć auto to zawsze weźmy kogoś ze sobą. Najlepiej żeby był to mechanik, jeśli nie, to ktoś kto po prostu zna się na motoryzacji. Jeżeli jednak i takiej osoby nie mamy "pod ręką" weźmy kogokolwiek - zawsze może dostrzec wadę, którą my przeoczymy. W oględzinach samochodu bardzo ważne jest wykluczenie możliwości, że miał on w przeszłości wypadek (chyba, że sprzedawca o tym informuje, lecz wtedy lepiej od razu się wycofać). W tym pomoże nam urządzenie do mierzenia grubości lakieru (do kupienia w sklepach motoryzacyjnych za ok. 200 zł), które da nam pewność czy w którymś miejscu karoserii kładziony był dodatkowy lakier. Zazwyczaj oznacza to, że auto miało co najmniej stłuczkę, a jeżeli sprzedawca nas o tym nie poinformował, to jest co najmniej podejrzany.

Inne sprawy, które możemy sprawdzić sami, nawet jeżeli nie mamy doświadczenia motoryzacyjnego, to ślady rdzy na nadkolach, spasowanie elementów (wszystkie szczeliny między drzwiami, bagażnikiem czy maską, a resztą nadwozia powinny być zbliżonej wielkości) czy daty produkcji na naklejkach na szybach (jeżeli któraś jest z innego roku zapytajmy o to sprzedawcę - może okazać się, że nie było stłuczki, a szyba została uszkodzona np. przez kamień z jezdni podbity przez inne auto).

Kolejnym ważnym elementem jest książka serwisowa. W związku z tym, że można na przysłowiowym "bazarze" kupić taką kompletnie czystą i wypełnić samemu (co jest praktyką zwłaszcza w komisach) nie możemy jej wierzyć na 100%. Jednak tak oczywiste rzeczy jak wszystkie wpisy wykonane jednym charakterem pisma czy kolorem długopisu powinny nas odstraszyć. Warto także sprawdzić w internecie czy wymienione w niej serwisy rzeczywiście istnieją. Wyrobienie "lipnej" pieczątki nie jest przecież problemem.

Kolejnym elementem, który sprzedawcy lubią zmieniać jest przebieg auta. Szacunkowo można przyjąć, że rocznie samochód pokonuje średnio 20-30 tyś kilometrów. Jeżeli oglądany przez nas egzemplarz ma znacznie niższą od tego średnią - jest to powód do podjerzliwości. Koniec końców warto auto zabrać do autoryzowanego serwisu (albo chociaż mechanika), by tam sprawdzono jego stan. Jeżeli sprzedawca nie ma nic do ukrycia powinien się na to zgodzić.

Czas na jazdę próbną. Postarajmy się przetestować samochód na różnych jakościowo drogach, w różnych prędkościach. Zrobić kilka gwałtownych manewrów czy hamowań i wyłapywać wszelkie niepokojące dźwięki czy nadmierne "bujanie" (może oznaczać potrzebę wymiany amortyzatorów).

Jeżeli auto wydaje się nam "w porządku" i zdecydujemy się na zakup, nie gódźmy się na cenę podaną przez sprzedawcę. Zapewne zawyżył on cenę, by zostawić sobie margines to ewentualnej negocjacji. Dajmy mu możliwość skorzystania z niego. Jeżeli podczas przeglądu mechanik wyceni jakąś naprawę, nie wahajmy się żądać obniżenia ceny o jej wartość. Ostatnim elementem jest umowa. Oczywistą sprawą (chociaż zaskakująco często pomijaną) jest dokładne przeczytanie całej treści. Łatwo zdobyć wzór takiego dokumentu, ale jeszcze łatwiej nieco go przerobić, tak by na pierwszy rzut oka niczym się nie różnił od oryginału, a w rzeczywistości zawierał niekorzystne dla nas zapisy. Warto zamieścić w niej także klauzulę, że w sprawach nią uregulowanych mają zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego. Ułatwi to dochodzenie swoich praw w razie odnalezienia ukrytych wad auta.

Jak widać kupno samochodu jest skomplikowanym i czasochłonnym procesem, ale chyba warto poświęcić nieco energii i czasu by potem cieszyć się z zakupu, zamiast użerać się z bublem, który wydawał się świetną okazją.